foto Agata Kozak @_always_more

Dla tych, którzy są ze mną na instagramie jestem winna pewne wyjaśnienia. Zapewne spodziewaliście się bombardowania fotkami i postami po evencie z Ewą Chodakowską, a zamiast tego na story ujrzeliście moją zapłakaną twarz. Ciężko jest mi wytłumaczyć co się stało, ale myślę, że może po części zrozumieją mnie ci z Was, którzy tak jak ja są na emigracji i na co dzień zmagają się z najróżniejszymi demonami, poczynając od strachu po tęsknotę. Z drugiej strony, przytakną mi osoby, które tak jak ja są wobec siebie bardzo krytyczne i wymagają od siebie więcej niż od innych. Są ambitne, samowystarczalne i wszystko „robią najlepiej” – takie Zosie-Samosie. Jeszcze z innej strony przybiją mi piątkę zalatane, zapracowane kobiety. Zmęczone matki i żony, które nie mając czasu nawet ciepłej kawy wypić, targane hormonami i podłymi nastrojami, nie szukają wymówek i walczą ze swoim ” Nie chcę Misiem” dając z siebie wszystko. Na końcu porozumiewawcze skinięcie głowy otrzymam od wszystkich fit freaków zmagających się ze swoimi niedoskonałościami, nadprogramowymi kilogramami, brakiem efektów i ekstremalnie krytyczną oceną swojej sylwetki.
A już na pewno każdy z Was zrozumie jak czuję się chcąc, a nie mogąc zrealizować planów i marzeń, bo na drodze stoi brak tego czy owego, a przecież z nieba nie spadnie…
Pomimo tego, że mój każdy dzień jest niezwykle intensywny, mam wrażenie, że moje życie stoi w miejscu, przelatuje mi między palcami, chociaż na rzęsach już staję, żeby robić więcej i więcej. I tak jak kiedyś wstając rano prosiłam po cichu żeby dzień szybko dobiegł końca, tak dziś rozciągam dobę do maksimum, żeby wycisnąć z każdego dnia jak najwięcej. Dwa tygodnie przed wylotem do Warszawy były zapełnione obowiązkami do granic możliwości, a będąc w Warszawie przez 48 godzin wykorzystałam każdą minutę na maksa. Spałam po 3-4 godziny tylko po to żeby móc dłużej porozmawiać z ludźmi, którzy swoim pozytywnym podejściem do życia, pasją, wiedzą i energią ładują moje baterie. Po to żeby jak najwięcej zobaczyć, spróbować, przetańczyć całą noc…Po to żeby zachować jak najwięcej wspomnień i móc do nich wracać kiedy będzie mi źle.
Było Fit Party, były warsztaty Ewy Chodakowskiej, była impreza do rana. Dobre jedzenie, fajne miejsca i wspaniali ludzie. Pozostało mnóstwo zdjęć, wspomnień, przyjaźni, a nawet kac 😉
Nabawiłam się kontuzji kolan, siniaków, rozstroju żołądka, odcisków, pochłonęłam niezliczone ilości kalorii. Wracając do domu nie byłam w stanie utrzymać otwartych powiek…
Czy w takim razie było warto? No bo skąd te łzy i podłe samopoczucie?
Stąd, że nie akceptuję swojego życia takim jakie jest. Żyjąc w Wielkiej Brytanii mam bardzo ograniczone możliwości, a o powrocie do Polski póki co nie ma mowy. Lata lecą, dzieci rosną, życie drożeje, jest coraz bardziej niepewnie i niebezpiecznie. Moje ciało odmawia współpracy, ciągle się gdzieś spieszę, nie realizuję się w taki sposób w jaki bym chciała. Nie zrozumcie mnie źle. Ja jestem z tych, którzy doceniają najmniejsze szczegóły w życiu i wiem co jest priorytetem. Ale jestem też ciekawa życia i nie potrafię usiedzieć na miejscu. Rozmowy i spotkania z moimi przyjaciółmi i znajomymi, którzy z pasją opowiadają mi o swoich dokonaniach działają na mnie zarówno motywująco jak i wywołują smutek, bo też bym tak chciała, ale nie potrafię znaleźć drogi…


Chciałabym móc do nich dołączyć. Brakuje mi codziennej obecności takich ludzi obok mnie. Ten krótki czas, kiedy się spotykamy i chcemy przekazać sobie jak najwięcej, w pewnym stopniu działa na mnie destrukcyjnie. Brakuje mi w mojej codziennej gonitwie rodziny i wsparcia, bo przecież tu w UK każdy ma swoje problemy, a o prawdziwych przyjaźniach chyba nie ma mowy…
Powiesz pewnie, że sama zgotowałam sobie taki los? Otóż nie. Bo nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć jak potoczy się życie. A z biegiem lat nasze priorytety i oczekiwania też ulegają zmianom. Gdybym 5 lat temu wiedziała co chcę robić w życiu, moja noga na obczyźnie by nie stanęła. No ale nic… Ewka, głowa do góry ! Przed Tobą jeszcze całe życie…wykorzystaj tę szansę.

foto. Agata Kozak @_always_more

28 Replies to “Nie płacz Ewka…

  1. Jestesmyvw Niemczech 3 lata i mogę śmiało powiedzieć ze tu jest nasz dom nasze miejsce. Kiedy jesteśmy w Polsce na 2-3 tygodnie tęsknimy za swoim domem i życiem. Dla nas polska to fajna odskocznia od wszelkich obowiązków tutaj ale życia w Polsce już sobie nie wyobrażam.
    Najbardziej brakuje mi przyjaciół i przyjaciółki takiej osoby ktorej bym mogła powiedziec wszystko. Chyba powili zaczynam się przyzwyczajać do samotnego picia wina.

    1. U mnie podobnie żyjemy w Holandii już 5 lat i tu jest nasz dom. Po przyjeździe do Polski na 3 tygodnie pierwsza połowa jest super spotkania z rodziną, przyjaciółmi a później już tęsknię za moim domem. Napewno takie życie na obczyźnie ułatwia dzisiejsza technologia oraz odwiedziny rodziny i przyjaciół 🙂 Rozumiem jednak wszystkich którzy są chwilowo za granicą i tęsknią 😉

  2. Hej Ewa. Już wczoraj zaczęłam pisać do Ciebie na insta ale usunęłam. W 100% Cię rozumie. Życie na obczyźnie nie dla każdego jest łatwe. Mieszkam w Londynie już 7lat. Na początku ucieczka z Polski wydawała mi się potrzebna, miałam dość szkoły, rodziny, wszystkiego. Po tych kilku latach wiem że na obczyźnie ciężko znaleźć oddanego przyjaciela. Rodacy nie są tak przyjaźni jak nam się wydaje. Nieznajomość kultury, zasad panujących- każdego dnia stawia wyzwania. Biurokracja może i mniej skomplikowana niż w Polsce jednak w wielu przypadkach stwarza problemy. Dopóki nie było dzieci nie przywiązywałam uwagi do tego gdzie się znajduje. Ogólnie był to praca-dom. Jednak teraz każdego wieczoru modlą się żeby nasze drogi wkoncu zostały skierowane do Ojczyzny, rodziny, przyjaciół. W UK nigdy nie poczuje się jak w domu. Pomimo większych możliwości, dostatniego życia ja i tak tęsknię..
    Dlatego przesyłam Ci mnustwo cieplych usciskow i pozytywnych myśli. Życie każdego dnia ma dla nas nowe niespodzianki więc może któregoś dnia nasze marzenia się spełnią. Walczmy😘😘
    Ps. Świetny pomysł z blogiem. Chętnie będę wracac

  3. Ja się chyba nigdy nie przyzwyczaje do życia w De😣😣😥 zazdroszczę że tak podchodzisz do tego…. Pozdrawiam

  4. Chyba nikt kto nie doświadczył życia na obczyźnie , nigdy nie zrozumie co czujemy 😞 wszyscy widza tylko jak super, ze mamy lepsze życie i więcej pieniędzy, ale nikt nie liczy się z następstwami takiego życia, siedzenie samemu w domu- praca tak wyglada nasze życie, spotkanie z rodzina raz lub jak inni maja szczescie kilka razy do roku , najsmutniejsze jest to , ze człowiek przyjechał w nieznane do obcego kraju, a boi się wrócić do swojego , w 100% Cię rozumiem Ewa!

  5. Ja tez mieszkam juz 7 lat w Niemczech, ale serce zostawilam w Polsce… w domu. Chyba nigdy nie przestane tesknic za ludzmi i za miejscem w ktorym sie wychowalam, ale powrot nie jest taki latwy jak sie wydaje. Pozdrawiam i zycze wszystkiego dobrego :*

  6. ” kazdy ma swoje problemy, a o prawdziwych przyjazniach nie ma mowy” bardzo madre zdanie, ktore w dodatku daje wiele do myslenia. Kazdy kto choc przez moment pomieszkal na obczyznie moglby podzielic sie swoja historia. Ale glowa do gory, co nas nie zabije to nas wzmocni 😉

  7. Ewo, zrezygnowałam z Instagrama, ale z Ciebie nie umiem 🙂 „Cieszę się, że masz bloga, na którym mogę oglądać jak się rozwijasz i kwitniesz. Będąc na co dzień w swoim kieracie nie dostrzegasz tego, tak jak będąc na co dzień z dziećmi nie rzuca nam się w oczy jak szybko rosną. Rozumiem różne Twoje frustracje, każdy je ma. Ale przecież ty lecisz do przodu jak burza. I fajne to ogromnie, że widać, że się w tym spełniasz. Ciesz się życiem, jest jedno i tylko twoje :* zamiast patrzeć czego w nim nie ma, spójrz ile w nim jest. Stanowczo siebie nie doceniasz.pozdrawiam, Aga

  8. Ewcia jestem z Tobą całym serduchem. Musimy częściej organizować takie wypady ale bez takich ciężkich powrotów. Chwila moment i jesteś! Kocham Cię laska za Twoją siłę i determinację! Chciałabym być tak zorganizowana i pewna siebie jak Ty… hmm odbiegam od tematu… do następnego :p Kochana zawsze jest ten kolejny raz! zawsze jest na co czekać 🙂

  9. Hej Ewka, ja z kolei zawsze zalowalam ze zostalam w Polsce, większość moich znajomych, przyjaciol ruszylo w swiat zaraz po szkole średniej, nauczylo sie zycia, doswiadczalo… osiągnęło wiecej niz ja tu po studiach. Tęsknota, tęsknotą sa na nia sposoby.. ja czuje ze to tu wlasnie nie rozwijam skrzydeł. Pozdrawiam Natalia.

  10. Od 13 lat mieszkam w Niemczech. Pierwsze lata miałam tak samo. Strasznie tęskniłam i jak coś mi nie wychodziło zawsze mówiłam do męża ( mój móż jest Niemcem) że pakuje walizki i wracam do Polski jak nie z nim to sama. Aż nagle sie to zmieniło. I powiedziałam nie! Tu jest moje miejsce, przy mężu ( od 14 miesiecy przy córce). Te dwa tygodnie urlopu w Polsce były zawsze cudowne. Imprezy do rana, rozmowy rodzinne i z przyjaciółmi. Ale czy chce tam pracować i żyć na stałe. Raczej nie. Widze po niektórych moich znajomych jak cieżko pracują i mimo tego na mało mogą sobie pozwolić. Ja zawsze byłam ciekawa świata, chciałam dużo podróżować poznawać miejsca i kultury. Nie mam tu kokosów i musze ciężko na wszystko pracować. A mimo tego na spełnienie pare marzeń mogłam sobie pozwolić.
    Ewka odwalasz kawał dobrej roboty. Wierz w siebie i w to co robisz a spełnią sie wszystkie twoje marzenia. Zajebisty blok. Tak trzymaj. Już nie moge sie doczekać na wiecej. 😘

  11. Skad ja to znam…kochana dosonale Cie rozumiem nawet nie wiesz jak bardzo…ile razy bije sie z myslami co by bylo gdyby tak skapowac wszystki I wrocic. Miec obok ukochana siostre, rodzinne i przyjaciol.

  12. Ewcia – super blog ! Dokładnie wszystko co piszesz o emigracji to zrozumieją Ci którzy na niej sa! Po 10 latach w Uk ( choć nigdy nie myślałam ze nadejdzie taki dzień ) wracamy do Polski ! Ja zawsze byłam na nie gdyż Polska to tylko zle mi sie kojarzyła ( brak pieniędzy na wszystko , po szkole żadnych perspektyw na studia ani na prace , rodzice nie byli w stanie pomoc ) a i tak w ciągu tych 10 lat to była tylko praca -dom i wyjazdy do Polski … mąż tęsknił za domem ja niekoniecznie :/ Podjęliśmy te decyzje po różnych sytuacjach życiowych – stwierdzając ze w życiu pieniądze jednak nie są najważniejsze i ze życie jest tylko jedno a za dużo rzeczy nas omija w Polsce ! ❤️
    Mam nadzieje ze kiedyś sie z Tobą zobaczę może tu w Uk a może już w Polsce ❤️❤️❤️❤️
    Pozdrawiam i powodzenia 😘😘😘😘
    Dominika

  13. Ciarki miałam na początku czytania tego postu a w połowie już miałam łzy w oczach!! Żyje pod Birmingham od ponad 3 lat, jesteśmy sami, bez rodziny. Starszy syn bardzo tęskni za najbliższa rodzina, różowy na facetime już nie starczają a o powrocie również Nie ma mowy.. moje życie w chwili obecnej to poświęcanie się życiu rodzinnemu, wychowywaniu dzieci żeby wyrośli na dobrych ludzi… ale przychodzi wieczór i nachodzą mnie różne myśli… czasem trzeba dać sobie upust emocjom i cieszę się ze to tu napisalas bo zycie w uk wcale Nir jest takie usłane różami!! Obserwuje Cię od krótkiego czasu ale jesteś mój top 1. Dziękuje!🌸🌸🌸

  14. Ewka żyje w Anglii od 3 lat.. i tak samo jak Ty nie podjelabym takiej decyzji ponownie, gdybym choć 4lata temu wiedziała o samej sobie to co wiem teraz… pluje sobie w twarz za ta decyzje.. bo to do mnie należała ostateczna.. i teraz też szybko nie wrócę o ile w ogóle, także na prawde moge domyślać się co czujesz :/ mimo złych nastrojów które Cie czasami nawiedzaja na prawde świetnie sobie radzisz jesteś jedna z moich motywacji 💪 podziwiam, czytam, i działam dzieki Twoim wpisom 🙂 rób to co robisz i nie przestawaj. Dazysz do ogromnego sukcesu ❤

  15. To prawda, prawdziwych przyjaciol za granica ciezko znalezc. Ja wyjechalam w 2012 i ciagle nic… w Polsce mialam bardzo duzo przyjaciol i znajomych (ciagle mam) wiec to raczej problem z osobowoscia ani niczym takim nie jest…po prostu jest inaczej. Dlatego ciesze sie ze mamy ten internet i chociaz tak moge znalezc jakies bratnie dusze 🙂 mam nadzieje ze sie kiedys spotkamy bo jak czytam Twoje opowiesci to tak jakbym sama je mowila.

  16. Życzę Ci Ewuś abyś odnalazła tę twoją drogę i żyła tak jak sobie zamarzysz! Osobiście, po 18-stu latach w Szwecji, nie wyobrażam sobie życia w PL ale to pewnie dlatego iż wyjechałam już jako dziecko/nastolatka i te przyjaźnie ktore miałam nie przetrwały (z wyjątkiem jednej, ale moja przyjaciółka wy3migrowała do Irlandii i widujemy się raz u niej, a raz u mnie).
    Życzę ci siły i mocy abyś zrealizowała swoje marzenia i aby tych smutnych chwil było jak najmniej!

  17. Ściskam z calych sił i pozdrawiam. Szczerze GRATULUJĘ bloga!!! Czytam Cię na bierząco i duma mnie rozpiera, ze nasze drogi kiedyś się skrzyżowały. Liczę, ze może jeszcze kiedyś uda się spotkać. 😘😘😘 buziaki dla całej rodzinki.

  18. Sledze Twojego insta od kilku miesiecy, widze super babke, ktora lubi swoje zycie, wyjechala do UK i chyba tam sie odnalazla, mysle… ogromny szacun dla niej, tez bym tak chciała. Ale w jednym momencie ta babka staje mi jeszcze blizsza niz do tej pory, bo okazuje sie, ze za tym codziennym usmiechem na twarzy skrywaja sie smutki, tesknota i ograniczenia. 3 dni po obronie licencjatu zjawilam sie na jakiejs irlandzkiej wiosce. Plan jest zostac 2-3 lata by uzbierac na mieszkanie w Polsce i wracac. Bez znajomosci jezyka czulam sie bezwartosciowa. W czerwcu mina 3lata. 2 czerwca wezme slub, teoretycznie plan bedzie za kilka mies. wykonany, ale jak na razie powrotu nie widac. 🙁 Poznalam kilka empatycznych osob i praca jest lepsza, i jezyk sie poprawil, ale co z tego, ciagle czegos brakuje. Mam wrazenie, ze czas ucieka mi przez palce. Siedze na wiosce bez mozliwosci rozwoju i jest ogromna rozpacz… szczegolnie gdy wracam z Polski. Serce walczy z rozumem. Tam zostala rodzina, przyjaciele i mozliowsci rozwoju, lepszej pracy, dokonczenia studiow. Pisze to, bo swietnie rozumiem co czujesz w momentach powrotu do „domu”. Pojawia sie nagle smutek i placz. Ojj nie jeden wieczor przeplakalam. I tak jak piszesz ciesze sie z sukcesow moich przyjaciol, ale zarazem zal mi serce sciska, ze ludzie z ktorymi sie uczylam teraz pracuja za biurkiem, a ja sprzatam czyjes brudy. Ta ktora, zawsze miala swiadectwa z wyroznieniem. Zycie na emigracji jest trudne, obie dobrze wiemy ile codziennie poswiecamy. Mysle, ze nie powinnysmy sie wstydzic placzu. I chyba niegdy nie zrozumiem ludzi, ktorzy nie chca wracac do kraju. Fajnie, ze napisalas ten post, w koncu znalazlam kogos kto ma podobne odczucia do moich. Zycze Ci by zycie potoczylo sie po Twojej mysli, bys spelniala marzenia i by pojawily sie w kraju mozliwosci, ktore pozwola Ci na powrot do DOMU.

  19. Ewa myślalam ze tylko ja tak mam. Ufff a już myslalam ze jest ze mną coś nie tak. Przypadkowo trafilam na twojego insta i tym samym na bloga. Wpaniale piszesz, prosto i po ludzku, a ze ja jestem prosta kobieta to zajrzę tu nie raz. Rob to co robisz i nie przestawaj😙😙😙💪

  20. Zwykle nie komentuje, ale temat jest tak bliski mojemu sercu… Mieszkam po za granicami Polski dopiero kilka miesięcy. Przyjechałam, bo mój przyszły mąż był już 10 miesięcy ode mnie, związek na odległość (dla mnie) wcześniej czy później skazany jest na porażkę. Niby łzy, tęsknota. „i że cię nie opuszczę..” ale prawdą jest że każdy prowadzi osobne życie, każdy ma nowe przyzwyczajenia i ludzie oddalają się od siebie. Nie uwierzę nikomu kto mi powie „ja z mężem żyjemy 10 lat osobno, kocham go nad wszystko, tyle lat a my dalej razem”… Oszukiwanie samych siebie. Dlatego rzuciłam wszystko i jestem. Zawsze powtarzałam, że gdziekolwiek byle razem. Owszem, jestem szczęśliwa bo mam przy kim położyć się spać. Ale z perspektywy czasu, powiem że każdy powrót z Polski jest coraz gorszy, bo „jeszcze jest tyle do zrobienia”. Nie skarżę się, cieszę się że tu jesteśmy RAZEM, mamy jeden cel, no może dwa 😉 Odkładamy na dom co mnie bardzo motywuje do bycia tu, potem wracamy tam, gdzie będziemy w 100% szczęśliwi. Gdzie jest rodzina i można pojechać na niedzielny obiad, gdzie są przyjaciele i można pójść razem do kina, gdzie jest moje miasto, gdzie po pijaku, na „czterech” klucz do domofonu zawsze wpisze. Gorące pozdrowienia dla wszystkich na emigracji.

    1. Oh! Doskonale Cię rozumiem…Mi też jest coraz ciężej i chyba zaczynam układać sobie w głowie plan powrotu, pomimo tego, ze w zasadzie nie mamy do czego…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.