Jako, że właśnie jestem w trakcie przygotowywania przyjęcia urodzinowego dla mojej córki Martyny, która 11.03 skończy siedem lat! Przepadam w kuchni- w miejscu, w którym być uwielbiam! Ale nie zawsze tak było. Zapraszam Was do przeczytania moje historii jak to się stało, że taka niegdyś kuchenna niezdara obecnie pracuje jako Fit Kucharz. Wy czytajcie, a ja ide czarować tort…






Potem na studiach – jak już wcześniej wspominałam; bardzo chciałam zaimponować mojemu (wówczas chłopakowi) Karolowi- który w późniejszym czasie został moim mężem 😉 Pierwszy rok studiów przebrnęliśmy na mrożonych pierogach z Piotra i Pawła…Potem zaczęły się moje nieśmiałe eksperymenty, które zazwyczaj były totalnymi porażkami. Ziemniaki za twarde lub rozgotowane, mięso przypalone i twarde jak podeszwa, a surówki były ze słoika. Dramat! A potem zamieszkaliśmy razem i stawałam na rzęsach żeby mojemu ukochanemu dogodzić- warto zaznaczyć, że po drodze zaliczyliśmy miesięczne rozstanie, co później mocno mnie zmobilizowało;) Szło mi coraz lepiej, a Karol jak to Karol nigdy nie narzekał. Natomiast nie tylko na zdaniu Karola mi zależało. Jako córeczka tatusia z którym widywałam się raz do roku, bo tata wyjechał do UK; chciałam go ugościć jak najlepiej potrafię… Do dziś mi wypomina mojego de volaille, który ważył chyba z pół kilo i zajmował 3/4 talerza (ha ha ha ha).
O tym jak generalnie żywią się studenci chyba nie muszę pisać. Nie mniej jednak teraz z perspektywy czasu widzę jak dużo pieniędzy przepuściliśmy na „studenckie żarcie”. Bo gotowanie w domu- jeśli ma się choć odrobinę chęci, jest bardzo ekonomiczne. Ale wiem to teraz. Kiedy ja byłam na studiach nie było tak fantastycznych książek jak ” Warzywo” Dominiki Wójciak, „Ft słodkości” Kingi Paruzel, czy „Jadłonomia” Marty Dymek. A w tej chwili moja kucharska biblioteczka zawiera ok 40 pozycji 😀
No, a po studiach przeprowadziliśmy się do UK i ceny fast foodów typu KFC czy pizza powalały z nóg. Musiałam ostro przyłożyć się do domowej kuchni. Bo na świecie już była Martynka, także o jedzeniu na wynos nie było mowy.
Tak na dobrą sprawę dobrze gotować zaczęłam wtedy kiedy rozpoczęłam moje „fit życie”. Wystartowałam tak na poważnie po ok 8 tygodniach od urodzenia Filipa w 2014 roku. Najpierw tylko treningi, a potem stopniowo zmiany w żywieniu. I tak np.od stycznia 2015 roku nie słodzę herbaty, nie pijam słodkich napojów i generalnie unikam żywności przetworzonej. Natomiast zawsze, ale to zawsze byłam łasa na słodycze. Zapach i smak czekolady wywołuje u mnie lawinę endorfin. Kocham słodycze i tyle 😉
Dlatego szukając alternatyw dla sklepowych słodkości zaczęłam tworzyć swoje wersje fit słodkości i tak oto zostałam zauważona…Po niespełna roku treningów wyłącznie z Ewą Chodakowską wyruszyłam podbijać fitness klub 😉 Jak się okazało właściciel tego klubu prowadzi też firmę cateringową o dwóch profilach: 1. catering tradycyjny i 2. Fit catering.
Pewnego dnia, widząc co wyrabiam na instagramie – już wtedy mocno wkręciłam się w zdrowe gotowanie; poprosił mnie o zrobienie prezentacji moich produktów w jego fitness klubie. Przysięgam, do dziś nie mogę uwierzyć, że mi się to przydarzyło! Wszystkie moje fit słodkości zostały przyjęte z ogromnym entuzjazmem i tak oto zaraz po wakacjach rozpoczęłam pracę jako fit kucharz w Gyms Diner 😀 Z biegiem czasu apetyt na zdrową, odżywczą kuchnię zaczął się wzmagać. Przesyciłam się fit słodkościami i zaczęłam skupiać się bardziej na przygotowywaniu pełnowartościowych posiłków. Zaczęłam testować nowe produkty: mąki, kasze, makarony. Z biegiem czasu odstawiłam ze swojej diety mięso (poza rybami) i skoncentrowałam się na kuchni wegetariańskiej (pescateriańskiej). Oczywiście mojemu mężowi i dzieciom nadal serwuję potrawy z mięsa i lubię je przygotowywać, ale jeść nie muszę- o tym kiedy indziej.
Niedługo minie półtora roku odkąd pracuje jako fit kucharz i wiecie co? Każdego dnia kocham gotowanie jeszcze bardziej! Ktoś mnie kiedyś zapytał skąd u mnie ten talent? I wtedy mnie olśniło! Przecież moja mama z wykształcenia jest kucharzem! Niestety z powodu choroby nie miałam okazji zobaczyć jej w akcji…Na szczęście przekazała mi swój dar i teraz ona może cieszyć oko i kubki smakowe moimi daniami…Ach…KOCHAM TO! Moja mama przypomniała mi również, że moją ulubioną zabawą było udawanie, że gotuję. Pamiętam, że jako dziecko miałam kilka plastikowych garnków, a za kuchenkę robiła krajzega mojego dziadka. Składnikami moich „potraw” były trociny z tejże krajzegi, ziarna kur i wszelkiego rodzaju rośliny…Potrafiłam się tak bawić godzinami! Z piasku lepiłam pączki, z trawy robiłam spaghetti, a z kwiatów desery. Gdyby tylko wtedy ktoś zauważył mój zapał do gotowania, dziś mogłabym być profesjonalnym kucharzem…Być może z osiągnięciami. Na szczęście wszystko jeszcze przede mną…Jedno jest pewne- cokolwiek robisz, rób to dobrze i nigdy się nie poddawaj…
Pamiętam jak pierwszy raz ugotowałamach fit bułki dla mojego męża 😉 po kilku dniach nadawały się do rozbijania okien 😀 ale nie nie poddałam 🙂 dziś uwielbiam moja kuchnie 😉 uwielbiam gdy mąż wchodząc do domu mówi :”mmm.. Co tak pięknie pachnie „
I o to chodzi!! Nie wolno się poddawać 🙂 Pozdrawiam
Czyli dla kazdego jest nadzieja 😉🤣. U mnie wiekszy problem jest z #niechcemisie 🙊. Bo nie mam pomyslow, a to jak cos, gdzies podpatrze to brakuje w domu skladnikow… Nic to w przyszlym tygodniu koniec marudzenia z mojej strony bo od wtorku chce kupic diete ewki ch. 😊 a tam wszystko jak na tacy.
Mocno trzymam kciuki :*
Uwielbiam Cię czytać 😘🤗 Cudnie gotujesz i serwujesz 🤗💪
Dziękuję!!!
Super ze tak ci sie ulozylo 🙂
Ja w wieku 32 lat postanowilam zmienic branze i robic to co lubie tak wiec ksztalce sie na kucharza 😉 dopiero teraz mnie olsnilo ze to jest wlasnie to co chce robic w zyciu 🙂 ale lepiej pozno niz wcale 😉
Oczywiście! Trzymam kciuki za powodzenie misji 😀
Chciałbym umieć gotować. Znaczy umiem, ale robię to wg przepisów i takie podstawy. Wszystko wychodzi, smakuje, nie mam z tym problemu, ale podziwiam ludzi, którzy tworzą nowe przepisy. Skąd wiesz, co z czym łączyć, jakie proporcje, że z tego wyjdzie np. krem, z tego sos itd. Zawsze mnie to zastanawia jak się nauczyć samodzielności w kuchni. Trzeba zrobić najpierw milon posiłków z przepisów? 😊
Nie da się ukryć, ze praktyka czyni mistrza…Ja też najpierw musiałam dużo trenować, żeby dziś móc pysznie gotować. Pozdrawiam
Ciekawa historia 😉 mam nadzieje że tak jak i ty stanę się lepszym kucharzem. Tradycyjną polską kuchnię mam w miarę opanowaną teraz właśnie chciała bym nauczyć się zdrowo i kolorowo gotować i móc cieszyć się zdrowiem i zgrabną sylwetką 🙂
No popatrz, a ja znowu na tradycyjnej leżę 🙂