Dziś mija dokładnie rok odkąd z mojej diety wykluczyłam mięso czerwone i drób. Natomiast w zastępstwie wzbogaciłam moją dietę o ryby, dużo ryb. Ale zacznijmy od początku- dlaczego odstawiłam je z diety? Dokładnie pamiętam swoją rozmowę na temat mięsa z moją dobrą koleżanką i mentorką Mają Chudzik. Maja w bardzo wyważony, ale konkretny sposób wymieniała mi argumenty przeciw spożywaniu mięsa. Mówiła o tym jaki wpływ na nasz organizm mają substancje, którymi jest faszerowane, oraz o tym, że mięso pochodzące od zwierząt hodowlanych jest nieprawdopodobnie naładowane kortyzolem- hormonem stresu.
A przecież ” jesteś tym co jesz” prawda? To co trafia do naszych żołądków ma największy wpływ zarówno na nasze samopoczucie, siłę, myślenie, kondycję skóry włosów i paznokci, a przede wszystkim zdrowie. Odpowiednią dietą jesteśmy w stanie wyleczyć wiele dolegliwości bez konieczności łykania tabletek, suplementów „na wszystko”, stosowania maści aptecznych i innych sztucznych, chemicznych wynalazków. Pamiętam też, że jeszcze wtedy odpowiedziałam Mai na jej argumenty słowami: ” Maja nie wyobrażam sobie życia bez mięsa!”
Zaraz Wam opowiem co skłoniło mnie do zmiany decyzji i co zmieniło się u mnie odkąd odstawiłam mięso…
Zacznę od tego, że półtora roku temu przeszłam na dietę wysokobiałkową. Wiązało się to ze zjadaniem sporej ilości mięsa, a w szczególności piersi z kury, bo jest najchudsza. Niestety efektów tejże diety na próżno było szukać. Zamiast chudnąć tyłam i czułam się coraz gorzej. Moja skóra na plecach,ramionach, dekolcie i żuchwie obsypana była wypryskami jak u piętnastolatki. Skóra na twarzy i ciele była sucha, łuszcząca się, włosy matowe i wypadające garściami! Nieregularne okresy, nerwowość, problemy ze snem i okropny ból kolan i głowy. Łykałam witaminy, stosowałam najróżniejsze kremy, maści, szampony, maseczki…na nic. Zaczęłam pytać „dr google” co może być przyczyną tych dolegliwości. Doszłam do wniosku, że wina musi leżeć w diecie. W zasadzie nie bardzo wiedziałam od czego zacząć, bo lista potencjalnych produktów do odstawienia wydawała się nie mieć końca. Nie mniej jednak postanowiłam zacząć od najbardziej popularnych produktów, które często są powodem wyżej wymienionych objawów. Mleko i jego przetwory, jajka, mięso. Miałam to szczęście, że mój wybór odstawienia mięsa w pierwszej kolejności okazał się być strzałem w dziesiątkę. I zrobiłam to z dnia na dzień. Po prostu,wstałam rano 26.03.2017 roku i powiedziałam sobie: „od dziś nie jem mięsa”.
Oczywiście zapewne zwrócicie mi uwagę, że przecież jem ryby, a to też jest mięso…Zgadza się, zaraz do tego dojdę.
Już po dwóch tygodniach od odstawienia mięsa zaczęłam zauważać pozytywne zmiany. Skóra na plecach, dekolcie i twarzy zaczęła się pięknie goić. Po miesiącu zmiana była nie do opisania! Zaczęłam też chudnąć- w 6 miesięcy schudłam 7 kg nie będąc na żadnej diecie redukcyjnej. Włosy przestały wypadać, skóra nabrała blasku i przestała się łuszczyć. Zapomniałam też co to ból głowy i kolan…Tyle zmian po odstawieniu mięsa?! Wiem, ciężko w to uwierzyć, ale jestem żywym przykładem na to, że to prawda. Co w takim razie jest w tym mięsie, ze ma aż tak negatywny wpływ na organizm?
Wyobraźcie sobie wielki magazyn/stodołę/ oborę zwał jak zwał. W tymże „kurniku” na kilku setkach metrów kwadratowych hodowane są kurczaki- setki tysięcy kurczaków. Jeden obok drugiego, bo to hodowla masowa, przeznaczenie : mięso. Takie kurczaki siedzą niemalże jeden na drugim, co powoduje u nich wydzielanie ogromnych ilości kortyzolu, który dodatkowo podbijany jest w ostatnich minutach ich życia, bo sposób zabijania jest absolutnie okrutny. Dodatkowo ponieważ są to tak ogromne skupiska, zwierzęta narażone są na różnego rodzaju wirusy, bakterie i choroby w związku z czym chory kurczak czy zdrowy tak na wszelki wypadek dostaje antybiotyki, żeby żadne dziadostwo się nie rozpanoszyło. No i nie zapominajmy o najważniejszym…sterydy, hormony i pasze powodujące, że z małych słodkich kurczaczków w ciągu kilku tygodni wyrastają olbrzymy o wadze ciężkiej.
No to teraz przeanalizujmy. Na talerzu masz upieczone, aromatyczne mięsko z kury, w którym poza pożądanym białkiem masz kortyzol, antybiotyki, hormony, sterydy i dodatkowo ponieważ karmiony był paszą gmo, zajadasz się czymś niewiadomego pochodzenia, bo skoro jesteś tym co jesz to ten kurczak jest bardzo gmo…Ta sama sytuacja tyczy się wołowiny i wieprzowiny- w tej dodatkowo znajdziemy pasożyty…I chce żebyście mnie dobrze zrozumieli- nie jem mięsa, które hodowane jest na skalę przemysłową. Ale gdyby moja babcia zaserwowała mi swoją kurkę, która radośnie i w spokoju żyła sobie na babcinym podwórku i była karmiona ziarnami, owocami i tym co sobie z ziemi wygrzebała. Kurkę, która miała czas na to żeby z pisklaka stać się dorodną kurką o pięknym błyszczącym upierzeniu…zjem. Zjem, bo lubię smak mięsa i nie odstawiłam go z diety ze względu na przekonania ( mam na myśli ubój itd) Wychowałam się na wsi i normą dla mnie był widok świńskiego łba w misce, czy domowej roboty kaszanka, balon ze świńskiego pęcherza i czarnina. Natomiast ponieważ nie mam takiego komfortu i jestem zmuszona do kupowania mięsa w markecie wolę spasować. Uwaga! Kupowanie mięsa prosto od rzeźnika też nie daje gwarancji jakości, ani znaczki i certyfikaty na opakowaniach- bo za to firmy płacą! Tak się zastanawiam, czy gdy kupujecie mięso w sklepie nie dziwi Was, że piersi są przeogromne, blade i pozbawione tłuszczu? Jestem ciekawa ilu z Was widziało na żywo świeże mięso z kury? No cóż, jesteśmy karmieni reklamami zapewniającymi o najwyższej jakości produktów, ale reklama karmi…nie będę tego pisać 😉
No dobrze, to co z tymi rybami? Przecież też są hodowane w ciasnych stawach i karmione nie wiadomo czym…No i tutaj znowu mamy opcję wyboru. Ja wybieram ryby z wolnych połowów- czytam etykiety! Wybieram mniejsze zło, bo zdaję sobie sprawę, że oceany i morza są mocno zanieczyszczone metalami ciężkimi, ale zawsze to „tylko” metale ciężkie już bez dodatkowych niespodzianek w postaci hormonów, antybiotyków, sterydów…Poza tym mięso ryb jest znacznie bardziej odżywcze, bo zawiera duże ilości kwasów tłuszczowych omega-3, które działają przeciwzapalnie, oraz witaminę D. Kolejnym argumentem przemawiającym za porzuceniem mięsa czerwonego i drobiu i zastąpieniu ich rybami jest fakt, ze peskatarianie znacznie rzadziej chorują na raka jelita grubego, a ja niestety jestem tym ryzykiem obciążona. Ponadto jedzenie ryb poprawia wygląd skóry, włosów i paznokci, oraz zwiększają produkcję serotoniny 🙂 Ryby zawierają jod, selen, wapń i fosfor niezbędne do prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu.
Mija rok, podczas którego mięso wylądowało na moim talerzu może z 6-7 razy- tak zdarzyło mi się, nie świruję na tym punkcie. W moim domu oczywiście nadal królują posiłki mięsne, bo chociażby mój mąż bardzo mięsiwa lubi. Dzieci też nie pogardzą domowymi nugetsami. Nie stoję im nad głowami i nie zmuszam do jedzenia czegoś na co nie mają ochoty . Uważam, że do pewnych decyzji każdy sam musi „dorosnąć” . A gdybym miała polecić najczystsze mięso – zdrowe, odżywcze i nieszprycowane, to z całą pewnością byłaby to dziczyzna …Jak widzicie alternatywy są i każdy powinien sam decydować o tym co ląduje na jego talerzu , ale róbmy to z głową . A na problemy zdrowotne, skórne i kiepskie samopoczucie najlepszym lekarstwem jest nie łykanie suplementów, a zdrowa, zbilansowana dieta…Wybierajmy mądrze. Pragnę również zaznaczyć, że napisałam ten post w odpowiedzi na Wasze pytania dotyczącej mojej diety. Nikomu nie chcę nic narzucać, ani niczego negować. Myślę, że każdy na własnej skórze powinien się przekonać o tym co jest dla niego dobre, a co nie. Ja pokazuję Wam na swoim przykładzie, że zmiany nawyków żywieniowych i stylu życia póki co przynoszą same pozytywne skutki. Od początku mojej przygody z fitnessem i zdrowym odżywianiem zmieniło się bardzo wiele. Między innymi odstawiłam cukier ( choć zdarza mi się podjadać słodkości), nie jem mięsa, nie pije mleka krowiego, odstawiłam kawę…Moje ciało i spokojniejsza głowa odwdzięczają mi się za to każdego dnia…Dziś w wieku prawie 32 lat nie łykam żadnych lekarstw, a leczyłam się już na wrzody, nerwice, trądzik, bóle stawów i kręgosłupa…Dziś czuje się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej w moim życiu!
Efekty mówią same za siebie…
No i dałaś mi kobieto do myślenia…. Ciężko mi wyobrazić sobie niejedzenie mięsa ale… Włosy wypadają mi od zawsze, czasem mniej, czasem więcej, wypryski mam i na twarzy i na plecach i na dekolcie też (nie dużo ale jednak), sucha skóra, słabe paznokcie i notoryczny ból głowy… Kiedyś, mieszkając u rodziców i jedząc wiejskie produkty nie było tego tak dużo… Teraz nie często mam okazję na swojskie produkty, a z oszczędności czasu najczęściej mięsa kupujemy w markecie… Mleko i nabiał już zmniejszyłam, bo zauważyłam że po tym mam straszne wzdęcia, ale chyba muszę też przemyśleć kwestię mięsa. Zwłaszcza że ryby bardzo lubię a w diecie mam je dość rzadko… Dziękuję za ten post i otworzenie głowy na tą kwestię 😘
Bardzo się cieszę!!!:**
Daje do myślenia, to co napisałaś… Bardzo wartościowy wpis jak dla mnie 😉
Bardzo się cieszę i dziękuję!
Bardzo się ciesze. Pozdrawiam
Super👍komentarze sa zbędne.Brawa Ty❤🙋♀️👏👏👏
Dziękuję!
Mega fajny post! Ja świętuje 2 lata zostania pesketarianka i nie żałuje ani chwili! Wszystko co napisałaś to są właśnie moje powody zrezygnowania z mięsa i także niestety niedawne wykrycie zespołu wrażliwego jelita i dieta rybna bardzo mi służy. Dziekuje za pięknie ubranie powodów w słowa 😍😍😍
Kochana masz racje z tym mięskiem coś nie tak 🤔 ….
Nawet dużo i bardzo 😉 No chyba, ze mięsko od babcinej kurki 😉
Uwielbiam ryby 😉 Mogłabym je jeść w każdej postaci…. no może poza zupą, bo od dziecka jej nie lubię 😁
A wiesz, ze ja też 🙂
Oj kochana, ja już tyle razy się do tego zabieram ale jakoś ciężko mi zrobić ten pierwszy krok. Boję się że nie będę dostarczała odpowiedniej ilości białka. A jedzenie ryby kilka razy dziennie mnie nie kręci.
Wiem że kiedyś udostępniałaś pomysły na swój jadłospis, ale nie umiem znaleźć. Mogłabyś kiedyś zrobić taki przykładowy ? Żebym wiedziała jak to ugryźć ?
No i jak przekonać męża ? 😂🙈
Buziaki moja najlepsza na świecie !
Kochana postaram się. I wcale nie musisz jeść ryby kilka razy dziennie. Kuchnia wegetariańska jest bardzo bogata w białko,. Trzeba tylko trochę się przyłożyć i poszukać przepisów 😉
Super post. Można się od Ciebie wiele dowiedzieć. Podziwiam to co robisz. Mam do Ciebie ogromną prośbę: mogłabyś napisać post o tym jakich kosmetyków używasz? Chodzi mi o podkład, puder, cienie, krem, szminki, eyeliner itd bo Malujesz się pięknie 😍
Dziękuję! Pomyślę nad tym.
pracuję w sklepie i nieobce jest mi stoisko z mięsem i wędlinami. Nie jem mięsa kurzego już bardzo długo. Na wieprzowinę jeszcze czasami się skuszę. Nawet jeśli mięso przyjeżdża świeże to już śmierdzi lekami, żywymi lekami! straszne jest to jak klient podchodzi do lady i prosi „największy filet”! myślę sobie… kur… mać! to jest sama chemia, woda i Bóg jeden jeszcze wie co! jeden filet potrafi ważyć ponad 1 kg! składy wędlin są dłuższe niż …. oj okrutnie długi jest skład. Otwierasz świeżą paczkę z sopocką i wycieka spora ilość wody. obrzydliwe! po prostu tego nie jem. straszne jest to czym nas próbują karmić. uważajmy.
To jest przerażające!!! Nie raz słyszałam też od osób pracujących w sklepach mięsnych, ze mięso jest myte gdy zaczyna śmierdzieć i ponownie trafia do lodówek…
Gratuluję wpisu, wszytko bardzo trafnie napisane. Sama nie jem mięsa czerwonego i drobiowego od ośmiu miesięcy, ale przyznam, że aż takich spektakularnych efektów nie zauważyłam, ale to może dlatego, że wcześniej nie miałam żadnych większych problemów.
Tylko mała uwaga: nie ma takiego słowa jak „peskatarianka” czy „peskatarianizm”. Poprawna nazwa to pescowegetarianizm, ewentualnie ichtiwegetarianizm. Rozumiem, że przetłumaczyłaś to sobie bezpośrednio z angielskiego, ale myślę, że jeśli chcesz poszerzać wiedzę innych, powinnaś używać poprawnego nazewnictwa.
Pozdrawiam.
Dziękuję Aniu za uwagę, nie mniej jednak ta forma również jest poprawna. Pozdrawiam
Super wpis Ewa:) dałaś mi dużo nim do myślenia, choć jak wyżej koleżanka też się zastanawiam czy bym sprostała takiemu „wyzwaniu” , bo tak jak to sama ujęłaś nie wyobrażam sobie nie jeść mięsa. A do tego nie wszystkie ryby mi smakuja- a łosoś jest moja piętą achillesową- nie potrafię się do niego zmusić. No i kolejna sprawa są finanse nie wiem jak w Wielkiej Brytanii, ale w Polsce ryby są takie drogie:( pomimo tego kupuje je i jem raz, dwa razy w tyg, ale nie wiem czy mój portfel dałby radę na częstsze wydatki na ryby, bo znam pozostałą część rodziny -do nich żadne argumenty nie dotrą i osobne danie z mięsem musiało by się pojawić.
Aga doskonale Cię rozumiem, ale prawda jest taka,że jest tak dużo zamienników mięsa w ogóle, ze nie trzeba jeść go codziennie. I tak jak wspomniałam zw tekście nikogo nie będę namawiać i grozić konsekwencjami, bo nie chodzę w cudzych butach i nie wiem jaja jest sytuacja w domu. To jest kwestia świadomego wyboru i odrobiny chęci to spróbowania czegoś innego. Wysilenia się i poszukania ciekawych przepisów. Kuchnia wegetariańska jest obłędna i na pewno znacznie zdrowsza niż mięsna- szczególnie w dzisiejszych czasach. Pozdrawiam
Twoje wpisy zawsze zmuszają do myślenia, sama niedawno myślałam o tym, aby zrezygnować z mięsa. Może to dobry moment :))
To bardzo dobry moment…:*
Od trzech tygodni jemy z moim husbendem według jadłospisu rozpisanego w bebio(Chody). Ku mojej radości jest tam mało mięsa. Jakoś mi się przejadło i pasuje mi to,że mogę jeść bardziej urozmaicone ( o warzywa wszelkiej maści)posiłki. Mężu za to robi mi sceny 😛 i kaprysi,że chce mięcha!! 😀 Ale do sedna… Dopiero jak przeczytałam Twój wpis, dotarło do mnie,że odkąd drastycznie zmniejszyłam podaż mięsa, moja skóra na dekolcie, plecach i twarzy znacznie się poprawiła! W życiu bym na to nie wpadła. Szczerze mówiąc już dawno olałam temat i postanowiłam pogodzić się z tym,że taka mam skórę i już. Teraz jestem pewna,że mięso nie jest mi do szczęścia potrzebne 😉 Dzięki za (tak ogromnie wartościowe) info! :* To mówiłam ja Kaśka ( @kacha_sis) 😉
Kacha!!!! jak ja się ciesze!!!! 😀
Zawsze mi się wydawało, że nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić życia bez mięsa, bo ryby w mojej diecie były tylko okazjonalnie. Ale Twój wpis dał mi wiele do myślenia! Po jego przeczytaniu urodziła mi się w głowie myśl, że może i ja spróbuję odstawić mięso… Motywujesz i to bardzo! Dziękuję 🙂
Bardzo się cieszę i trzymam kciuki!!!!
Ewa, dzięki za post 🙂 ja od wczoraj odstawiłam mięso, by sprawdzić jaki wpływ będzie miało to na mój organizm. A to za namową siostry i szwagra, którzy to nie jedzą od pół roku i są zachwyceni swoimi efektami odstawienia mięcha, wzbogacili dietę o mnóstwo warzyw i czuja się świetnie 🙂 masz rację, każdy musi do tego dojrzeć sam – czas na mnie. Cieszę się, bo teraz będę częściej korzystać z Twoich przepisów :*:* :*
Bardzo mocno trzymam kciuki!!!!!!
Super!!! Ja jestem raczkującą pescowegetarianką😋 Powoli uczę się tej kuchni i nie doczytałam nigdzie, a zastanawiałam się właśnie nad produktami, które pochodzą od krowy czyli mleko i jego przetwory. Również wyrzuciłaś je z diety? W zasadzie zjadałam je sporadycznie niemniej jednak gdzieś tam w lodówce zawsze były 😉
Z ostatniego Twojego wpisu (przepisu😋) o smacznie wyglądającej fritacie rozumiem, że jaja jesz? (PS. w poniedziałek będę robić 😉)
Za odpowiedź z góry dziękuję i pozdrawiam😊
Basia .
Jem jajka i mleczne przetwory takie jak długo dojrzewające sery, twaróg, quark, jogurty naturalne, maślanka, kefir.
Super!!! Ja jestem początkującą pescowegetarianką 🙂 Powiedziałabym, że nawet raczkującą. Moja wiedza opiera się na razie tylko i wyłącznie na inforamcjach zamieszczonych w internecie. Mam pytanie do Ciebie, czy zrezygnowałaś również z mleka krowiego i jego przetworów? Bardzo mało jest w mojej diecie nabiału, niemniej jednak pojawia się.
Pozdrawiam
Basia – fitmatkaemigrantka
Z nabiału nie, ale mleko krowie ograniczyłam do minimum. Pozdrawiam
Hej! Fajny artykuł – dobrze wyważony 😉 zgadzam się z faktem, że mięso jest naszpikowane różnymi paskudztwami. Podałaś przykład dziczyzny jako mięsa najzdrowszego, bo wolnego od chemii i innych dodatków i tu mam pewną uwagę: najlepsze mięso to sarnina 😀 a to dlatego, że odżywia się samymi ZIOŁAMI 😊 a niestety dzik, jest już kukurydzianym kabanem, a wiadomo, że kukurydza na polach też jest modyfikowana, zaprawiana, dodawana jest chemia.
Pozdrawiam 😉
Słuszna uwaga! Dziekuje