Bez kija nie podchodź…PMS- a idź w cholerę!

Niby wszystko jest ok. No dobra…Trochę jesteś opuchnięta, ale to nie koniec świata prawda? Wszystko gra i buczy aż tu nagle mąż odstawia kubek na blat ociupinkę za głośno, ale na tyle głośno żebyś podskoczyła ze strachu no i się zaczyna! „Głośniej się nie da?! A w ogóle to chyba zmywarkę mamy prawda? Naprawdę z Tobą gorzej jak z dzieckiem! A swoją drogą zrób coś  z nimi bo już mi łeb pęka od tych wrzasków.”
A potem następuje: ” Do diabła dlaczego tu jest taki bałagan? I ściszcie ten telewizor! Chwili spokoju nie mam! Już mam tego dosyć”- tu następuje płacz. A zaraz za płaczem , bo przecież nic już nie ma sensu otwiera się szafka ze słodyczami, które w zastraszającym tempie giną w otchłani twojego żołądka. Co po tym następuje to już chyba wszyscy wiemy : ” Po cholerę ja na tej diecie jestem?! Mam to gdzieś!…Jestem Mafosia…Mam focha na cały świat…
Ten post powstał na skutek Waszego ogromnego odzewu po moim nazwijmy to „lekkim załamaniu” które zapewne byłoby faktycznie lekkie gdyby nie PMS. Bo tak silnego i intensywnego jak ostatnio nie przeżyłam od lat. Z perspektywy czasu myślę sobie, że na jego siłę złożyło się kilka innych negatywnych czynników takich jak zmęczenie, stres i koszmarne zmiany pogody. Tak czy inaczej tym razem było mi tak nieprawdopodobnie ciężko i źle, że zamiast kilku dni mój pms rozciągnął się do półtora tygodnia. Najpierw spadek nastroju i chęci do robienia czegokolwiek. Do tego doszła ociężałość i obrzęki całego ciała. Nagle po six pack’u nie było śladu, a zamiast tego moje ciało zrobiło się wiotkie i lejące. W tym momencie doszła złość i żal do samej siebie, bo po co ja się tak forsuję treningami, po co wkładam w to całe swoje serce i energię, skoro czuję się i wyglądam jak przysłowiowa „kupa”?! Do tego, ponieważ z tej niemocy jestem znudzona zaczynam jeść…Żre co mi w ręce wpadnie, a im więcej jem, tym bardziej mam wszystko gdzieś! Potem wylot do Polski i kolejne byle jakie posiłki w biegu, niewyspanie, emocje związane ze spotkaniem moich dziewczyn z Choda Gangu…Wyglądam jak balon, wciąż marudzę i w zasadzie sama nie wiem czy chce żeby ktoś mnie przytulił, czy może zaczepił żebym miała pretekst dać komuś w pysk…
Nareszcie wracam do domu w UK i zaczynam na serio siebie nienawidzić, bo zamiast skakać z radości, że miałam taki super weekend siedzę i ryczę, bo nic nie poszło po mojej myśli. Bo wciąż biję się z myślami co zrobić ze swoim życiem żeby ruszyć wreszcie do przodu. Zaczynam analizować rzeczy zupełnie nie istotne i nakręcam się niczym  bomba zegarowa…W jednej chwili nienawidzę siebie. W innej cały świat, w kolejnej płaczę, że nic nie ma sensu, a w następnej jak gdyby nigdy nic wstaję z łóżka i gotuje rodzinie obiad.

Dlaczego tak się dzieje? Skąd te napady złości, płaczu, złego humoru? Dlaczego tak bardzo nasz organizm domaga się słodyczy? I dlaczego nasza motywacja leci na łeb na szyję?
Wszystkiemu jest winny PMS- czyli Premenstrual Syndrome. Jest to zespół objawów fizycznych, psychicznych i emocjonalnych poprzedzających miesiączkę. Zupełnie naturalny, ale u każdej z nas przebiega inaczej. Niektóre z kobiet nie zauważają żadnych objawów, a inne znoszą go tak źle, że potrafią rozpętać z tego powodu trzecią wojnę światową. Na ten stan ma wpływ wiele czynników, ale nie ma co ukrywać, że głównym winowajcą są hormony, które sterują nami niczym kukiełkami na sznurkach. Czasem do tego stopnia, że kiedy wreszcie nam przejdzie mamy wyrzuty sumienia za swoje zachowanie, czy wypowiedziane w złości słowa. Dzieję się tak ponieważ w pierwszej połowie cyklu wzrasta poziom estrogenów, natomiast w drugiej progesteronu. I kiedy ten pierwszy działa na nas pozytywnie, ten drugi wręcz przeciwnie i zaczynają się problemy…Dochodzi do zachwiania gospodarki hormonalnej. Żeby tego było mało tuż przed miesiączką zwiększa się poziom kortyzolu- hormonu stresu, a co za tym idzie zwiększa się poziom insuliny, a to powoduje obniżenie poziomu cukru we krwi i bach! Czekoladka goni czekoladkę, bo jedna nie wystarczy. A dlaczego? Bo czekoladka podnosi nie tylko poziom cukru we krwi ale tez poziom serotoniny-hormonu szczęścia, który podczas pms również ulega obniżeniu się. No to jak żyć?! Czy jest sposób na to żeby przetrwać ten ciężki czas i nie zasłużyć na miano „suki roku”? Mam dobrą i złą wiadomość. Zacznę od tej złej. Tak to już z nami kobietami jest, że rządzą nami hormony i ma to swój bardzo ważny cel, bo bez tego nie mogłybyśmy zachodzić w ciążę i mieć dzieci. Także nie ma co się załamywać. Trzeba się ogarnąć i sobie pomóc. Jak?
Tu pojawia się dobra wiadomość, bo o ile nie masz poważniejszych problemów z hormonami- co należy przynajmniej raz do roku zbadać ( m.in.tarczycę) i nie gnębi cię grzybiczna infekcja układu pokarmowego (Candida)- wówczas organizm domaga się cukru (również w postaci np.chleba) cały czas nie tylko podczas okresu, możesz sobie pomóc.

Zacznijmy od sprawy podstawowej czyli suplementacja.
Witaminą D3,  bo niedobory tejże właśnie witaminy powodują spadki nastrojów, obniżenie siły mięśni, senność, bolesne kurcze, problemy ze snem. Najlepszą opcją  byłaby codzienna minimum 20 minutowa ekspozycja na słońce, ale mało kto ma takie rarytasy więc łykamy dobre suplementy (nie pytajcie mnie jakie, bo nie jestem lekarzem żeby oceniać, które są lepsze od innych) pamiętając, ze witamina D3 jest witaminą rozpuszczalną w tłuszczach, dlatego ważne jest, żeby w zbilansowanej diecie ich nie zabrakło.Następnie
magnez i witamina B6. Witamina B6 odpowiada za nasze dobre samopoczucie i odporność, która podczas miesiączki też znacznie się obniża. Znajdziemy ją m.in. w kaszy gryczanej, brokułach, bananach, jajkach. Magnez natomiast odpowiada za stabilizację układu nerwowego, lepszy sen, poprawia pamięć i koncentrację. Łagodzi stany napięcia nerwowego, wzmacnia mięśnie, zapobiega chorobom serca. Znajdziesz go m.in.w maśle orzechowym, kaszy gryczanej, otrębach pszennych.
Odstaw kawę! Na litość boską jeśli naprawdę zależy ci na spokojnej głowie odstaw kawę! Już masz i tak podniesiony poziom kortyzolu. Adrenaliny też nie brakuje, nie wspominając o wyrzutach insuliny…Daruj
Pij dużo wody. To jedyny sposób na pozbycie się zalegającej wody w organizmie. Pij wodę, herbaty ziołowe, świeżo wyciskane soki. Nawadniaj się- dzięki temu twój żołądek nie będzie wciąż cię oszukiwał, że jest głodny.
Ćwicz! Zrób trening choćby nie wiem jak ci się się chciało. Gwarantuję natychmiastowy efekt w postaci endorfin zalewających twoje ciało. Tego właśnie teraz potrzebujesz…Hormonów szczęścia dostarczonych sobie  w najlepszy z możliwych sposobów, bo przy okazji z korzyścią dla twojej figury.
Jedz częściej i regularnie. To w zasadzie powinno znajdować się na pierwszym miejscu. Dlaczego? Dlatego, że dzięki regularnym posiłkom z przerwami do trzech godzin poziom cukru we krwi będzie utrzymany na stałym poziomie. Gdy dopuścisz do dłuższych przerw masz jak w banku, że odezwie się zachcianka na słodkie.
Jedz dużo warzyw bogatych w błonnik. To ważne żeby w tym właśnie czasie dostarczać sobie węglowodanów złożonych bogatych w błonnik. dzięki temu będziesz czuć się syta na dłużej i dostarczysz sobie długo uwalnianej energii. Podobnie ma się sprawa z białkiem– syci na długo, bo trawi się znacznie dłużej niż węglowodany proste.
A ponad wszystko unikaj sytuacji stresowych. Serio, wybranie się w tym czasie na zakupy do Ikei ,czy obiad u teściowej 😉 to może być bardzo niefortunny pomysł. Natomiast nigdy, prze nigdy nie wychodź z domu bez jabłka czy banana w torebce. Niech to będzie twoja tajna broń w razie gdy nagle zgłodniejesz. Nie bądź Mafosia! Nie tłumacz się, że jesteś przed okresem  w związku z czym Ci wolno. Zlituj się nad sobą i twoimi bliskimi i pamiętaj, wciąż sobie to powtarzaj- TEN STAN MINIE!…Ściskam! Ewka

21 Replies to “Bez kija nie podchodź…PMS- a idź w cholerę!

  1. Boże! Ten tekst tak mądry i życiowy jakże trafnie opisuje kobietę w swoich ciężkich dniach. Jakbym czytała o sobie:) Właśnie jestem przed ciężkimi dniami i zawsze, ale to zawsze ryczeć mi się chce, brzuch jak opona od stara!, jeść…hmmm…jeść słodycze o tak! Powstrzymuję się jak tylko mogę, a jak to się zazwyczaj kończy….opierniczę tabliczkę czekolady, kilka ciastek wpadnie przy okazji, a nie daj Bóg żebym znalazła w szafce masło orzechowe!…moja silna wola wówczas nie istnieje;) Po czym, kończąc słodką ucztę zaczynam robić rachunek sumienia i siebie nienawidzieć! Czuję się wtedy okropnie, ale to silniejsze ode mnie. Już nie mówiąc o swojej drugiej połówce…patrzy na mnie i podziwia….jak dziwacznie potrafię się zachowywać w trakcie PMS. Czuję jakby mnie dopadała jakaś chandra, która jak wiedźma z nad ktoła śmieje się i mówi: zabiorę ci radość, uśmiech, chęć do działania….
    Wiem, te dni mijają…ale ja tylko czekam na kolejną tykającą bombę, która czasamj załącza się już w połowie cyklu i to jest PARSZYWE!:((( Biedny my kobiety! A żeby tak facet choć raz poznał, co to znaczy mieć PMS, a nie gadał…przesadzasz, nie wydziwiaj, no i czego ryczysz??
    Ściskam i dziękuję ślicznie za ten post na Twoim blogu💕💪😊

  2. To moj stan PMS trwa 1,5 miesiaca..😲 ale walczę i się nie poddaje. ten post bardzo mi pomoze Bejbi 😘

        1. Kochana nie znam się na tym na tyle, żeby doradzić. Ale podstawowe badania tarczycy to konieczność.

  3. U mnie właśnie takie tornado jest co miesiac😭😭😭 mam nadzieję że następne uda mi się chociaż trochę opanować ♥️ mój narzeczony mówi że po okresie włącza mi się miłość, milutka kochana.. A przed okresem słyszy tylko nie ruszaj mnie, uspokoj dziecko itd. Staram się jak mogę opanować ten stan ale nie zawsze to wychodzi 😭😭😭

    1. Doskonale Cię rozumiem…Mi bardzo pomaga wit d3 i regularne jedzenie…Nie jest lekko, ale warto spróbować. Pozdrawiam

  4. No kochana!czytasz mi w myslach….dzis wszystkim sie oberwalo😣o 5.30.No ale…ide biegac…
    A potem zezre ze dwie czekolady😜😛dziekuje za ten wpis😘

  5. U mnie z kolei z nastrojem nie jest tak źle za to straszny ból głowy mi towarzyszy w tym czasie i przez to czasem jestem nerwowa bo wszystko mi tyka niczym zegar w brzuchu krokodyla w bajce o Piotrusiu Panie 😂

    1. To zapewne efekt spadków cukru i ciśnienia. Trening i węglowodany złożone powinny pomóc. Pozdrawiam

  6. Swietny tekst! Jakbym czytala o sobie… 🙂 teraz wiem, ze nie jestem sama z tym calym PMS w grupie sila! Dzieki Ewka 😘 jestes super!

  7. Mafosie to my wszystkie mamy w sobie, mój mężny już nauczył się, że gdy „vampire days” nadchodzą musi ugryzc sie w jezor, bierze wszystko na klate nawet slodyczy ma zakaz na oczach zonki😂😂😂 bidny ma totalnie przerabany tydzien z zycia… ja wtedy ratuje sie zdrowsza opcja cukru, sama cos pieke i robie trening chocbym miala tam zejsc… babskie zycie jest czasami totalnie do bani, ale coz jak widac faceci tez przechodza swoje 😂😂😂 cyc do przodu i byle nie dac sie zwariowac…pozdrawiam fantastyczny blog Konewciu ❤❤❤❤

    1. Ha ha ha.. Biedni Ci masz mężowie 😂😂😂 Mój Karol też zaciska zęby, chociaż wiem, że chętnie by mnie przełożył przez kolano 😘😂😂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.